Gdy jednak dojechaliśmy wreszcie z Lesserem do St.Llorenc od razu zrobiło się miło. Słonko zaczęło przyjemnie rozpieszczać zmarznięte ciało, a po chwili pojawili się dookoła wszyscy znajomi.
O ile większość wspinaczy twierdzi, że temperatury oscylujące wokół 8 stopni i słońce to już zbyt ciepło na trudne prowadzenia, mój zakres temperaturowy dopiero się rozkręca. Trzy tygodnie „umiarkowanego” ciepełka pozwoliły mi przejść kilka fajnych ścieżek w lewej części grotki w Santa Linya.
Jako pierwszą rozpracowałem Blomu, później był Digital, a na końcu Fuck the system. To ostatnie prowadzenie zapadnie mi na długo w pamięci z uwagi na to, że na rozpracowanie drogi poświęciłem tylko 6 wstawek. Nigdy nie spodziewałbym się przejść drogi o magicznych trudnościach 9a w tak szybkim czasie. Po łatwym sukcesie pojawił się oczywiście niedosyt i wątpliwości. Czy określenie „przystępna” pasuje do wyceny Fuck the system?
Gdy spojrzy się na dotychczasowych pogromców tej drogi jedyne co wydaje się pewne, to fakt, że nie ma wśród nich przypadkowych nazwisk. Ponadto specyfika wspinania w mniej przewieszonej lewej części jaskini odpowiada moim predyspozycjom. Ruchy są tu nieco krótsze, a chwyty zdecydowanie mniejsze niż w prawej wychylonej pod kątem 50 stopni pochylni. Późniejszy rekonesans na moim głównym celu utwierdził mnie w przekonaniu, że wreszcie jestem w formie.
Dziękuję wszystkim za wspaniałą atmosferę i wyjątkowy doping na ostatnim pasażu, bez niego musiałbym chyba nieco dłużej posiedzieć w Santa…
Copyright © 2014 by gorskieblogi