Siedząc pod koniec września w Polsce zaaferowany porażką w ostatnim momencie, dzięki rozgarniętej Eli, przypomniałem sobie, że przecież mam z Grześkiem za kilka dni wrócić do Hiszpanii. Takim sposobem zmieniliśmy nieco nasz plan wyjazdu do Margalefu oddalonego o kilkaset kilometrów i wylądowaliśmy pod Las Ventanas. Tym razem wszystko poszło jak należy – dwa dni i po strachu – porachunek wyrównałem osiągając przy tym nie lada satysfakcję.
Przy okazji powrotu do Rodeo postanowiliśmy z Gregiem opuścić zatłoczone sektory kanionu Mascun, próbując naszych sił na sektorze Piscineta – najpiękniejszym kawałku skały, jaki widziałem w Hiszpanii. Tutaj stoczyłem prawdziwą batalie z Cosi fan tutte – jedną z tych imponujących linii, które po prostu trzeba przejść! Niespodziewałem się szybkiego sukcesu, poprowadziłem drogę w ostatniej chwili, w dniu naszego wyjazdu do Margalef z chłopakami z Poznania. Nieprzeciętna uroda Cosi i sam imponujący sektor czynią dla mnie to przejście niezapomnianym przeżyciem.
Margalef przywitał nas pomarańczowymi kamieniami niewielkich rozmiarów. Zdecydowanie tutejsze skałki nie mogły się równać z 50-metrowym hangarem Pisciniety, jednak było to dla mnie nowe odkrycie. Zachwycony nowym rodzajem skały, nieznanymi formacjami musiałem jednak swój optymizm zachować na później. Wprawdzie Margalef to jeden z tych rejonów, do których trzeba wrócić, ale tym razem dostałem nieźle po dupie. Formy wytrzymałościowej nie byłem w stanie przekuć na tutejszy zlepieniec.
Próbując bezskutecznie przekroczyć próg 8a OS postanowiłem skorzystać z okazji i razem ze Steinim – znajomym Norwegiem przenieść się do Terradets. W dniu powrotu Grega do Polski mogłem znowu rozkoszować się wspaniałymi hiszpańskimi naciekami sektoru Regina. Tutaj jako ostatni sportowy akcent sezonu poprowadziłem La esencia de la resistencia. Droga, ku mojemu zaskoczeniu, nie miała wiele wspólnego z wytrzymałościowym charakterem, a jej bulder zatrzymywał mnie uparcie aż do ostatniego dnia wyjazdu. W drodze powrotnej towarzyszyły mi pozytywne odczucia, tym bardziej, że zanim dotarłem do Polski, wpadłem na 3 dni do Eli do Włoch.
Tak zakończył się mój długi wakacyjny wyjazd pełen przygód. Więcej będziecie mogli przeczytać w nowych Górach (styczeń-luty).
Bez odbioru.
A oto moje najważniejsze przejścia sezonu 2009:
Erfolg ist trainierbar reclimbed 11 (9a) RP, Adlitzgraeben, Austria
Los inconformistas 9a RP, Rodellar, Hiszpania
Cosi fan tutte 8c+ RP, Rodellar, Hiszpania
Le esencia de la resistencia 8c+ RP, Terradets, Austria
Doubleoverhead 8c RP, Adlitzgraeben, Austria
Strelovod 8c RP, Osp, Słowenia
Corrida 8c RP, Osp, Słowenia
Fred feuerstein (10+) 8b+ RP, Frankenjura, Niemcy
Foetus trou du cus 8b+ RP, St.Leger du Ventoux, Krancja
BRT 8b OS, Rodellar, Hiszpania
Nachito Kamikaze 8a+ OS, Rodellar, Hiszpania
Strta srca 8a+ OS, Osp, Słowenia
Popaj 8a+ OS, Osp, Słowenia
Fantastic Voyage 8a+ OS, Osp, Słowenia