..
FOTOBLOG Mateusza Haładaja

56 | 80924
 
 
2013-08-13
Odsłon: 1156
 

Frankońska dżungla czyli roof warriors


Nieustraszeni wojownicy próbując swoich sił na wielu lokalnych ekstremach wiedzą, że jedyną formacją, która umożliwia względnie komfortowe wspinanie w takich warunkach jest przewis. Im większy – tym lepszy. W poziomym dachu chwyty muszą się zaginać, więc brak tarcia nie jest tu tak uciążliwy.

 

W tym roku udało nam się z Elą odwiedzić Frankenjurę trzykrotnie. Mimo, że były to raczej „szybkie strzały” w postaci przedłużonych weekendów, działaliśmy aktywnie. Pierwszy wyjazd pozwolił mi na rewanż z Hattori Hanzo 11-/11 na którym niewiele zabrakło w zeszłym roku. Piękna linia przecinająca dach sektora Riedl-wand  oferuje siłowe wspinanie po względnie dobrych chwytach, a przejście palczastej płytki katujacej skórę udało mi się rozwiązać za pomocą lepszego dociążania nóg.
 

Kolejny czterodniowy weekend dał sposobność pokonania pięknej Father & Son 11- na wiecznie zielonym i mokrym Trockauer Wand. Tutaj upał zadziałał na moją korzyść wysuszając połacie skały, które umożliwiały wspinanie po praz pierwszy w tym roku. Prace porządkowe w postaci odkopywania drogi z piachu, pyłu i pajęczyn otworzyły możliwość prowadzenia całości. O ostatecznym sukcesie zadecydował jednak papier toaletowy tamujący liczne wycieki. Cała dróżka to prawdziwa perełka, z pewnością jedna z moich top 10 na Franken!
 

Ostatni tydzień także nie należał do idealnych. Wprawdzie temperatury spadły z 34 do 30 stopni, ale lokalne burze skutecznie podnosiły wilgotność powietrze ze 100 do 200%...
 

W planach miałem wzmocnienie paluchów na lokalnych ekstremach, ale warunki zweryfikowały moje plany już pierwszego dnia. Na szczęście odkryłem dwie nowe propozycje sektora Universum, które umożliwiały wspinanie w poziomym dachu, po dobrych klamkach. Masters of the Universe i Roof Warrior to ewenement – ich charakter wspinania przypomina sektor las Ventanas w hiszpańskim Rodellar. Bomba!
 

Podciekający start nauczyłem się pokonywać na mokro, ale przewinięcie z okapu polegające na strzale do ścisku zatrzymywało mnie przez kilka dni. Ostatecznie godzinę przed powrotem do Polski udało mi się po wytężającej walce dojść do łańcucha Masters of the Universe 11-/11 – jednej z najciekawszych dróg w tym stopniu na Franken.
 

Nie mniej ciekawy Roof warrior pozostaje wciąż celem. Mam nadzieję, że do następnej wizyty skała wyschnie na tyle, żeby dało się wspinać bez papieru toaletowego wypychającego kieszenie J

 

 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd