Podczas zimowej przerwy postanowiliśmy z Elą odwiedzić miejsce, z którym rok wcześniej musieliśmy się pożegnać w bardzo nieprzyjemnych okolicznościach. Mowa oczywiście o Claret, jednym z najlepszych rejonów wspinaczkowych Francji.
Tym razem w szerokim dziewięcioosobowym składzie dopuściliśmy się prawdziwego szturmu na skałki południa. Podczas pierwszych dni zahaczyliśmy w ramach rozwspinania o rejony: St. Bauzille i Russan. Ten ostatni cieszy się dobrą sławą i odegrał znaczącą rolę w historii rozwoju wspinaczki sportowej, jednak - jak na dzisiejsze standardy - nie zachwyca.
Prawdziwą perełką jest sam Claret – idealny mur skalny z unikatowymi formacjami (parapetami), które skutecznie piorą nawet najtwardszą bułę. Cała łódzko-krakowska ekipa doświadcza tego boleśnie na własnych przedramionach, w efekcie czego pod względem sportowym liczą się tak naprawdę ostatnie dni.
Codzienne zmagania z sytymi wyciągami (z francuskiego: massif), a czasami także piekielnymi temperaturami mają męczący wpływ na większość ekipy, a tylko najwytrwalsi są w stanie dni odpoczynkowe poświęcić na zwiedzanie unikatowych zabytków rzymskich i średniowiecznych pokonując dziennie nawet ponad 300 km...
Pod względem towarzyskim wypada mi zaliczyć ten wyjazd do bardzo udanych. Wieczorne imprezy w przepastnym Darko-wozie i hektolitry wypitego wina (wcale nie z najniższej półki) pozwoliły skutecznie zdystansować się od szarej polskiej rzeczywistości.
Aspekt wspinaczkowy tego wyjazdu to dla mnie niewątpliwy krok do przodu...
Prowadzenie Guere d’usure 8c było dla mnie wyjątkowym doświadczeniem mentalnym i estetycznym. Przede wszystkim znaczenie ma tu niezwykła uroda drogi oraz okoliczności jej przejścia. Linię poprowadziłem w dniu wyjazdu po całonocnej zlewie, była to ostatnia szansa przed zdjęciem ekspresów, a droga poddała się bez większej walki. Gdy przeszedłem pierwszy odcinek o trudnościach 7a+, zacząłem restować się przed głównymi trudnościami, w tym czasie ponownie lunął deszcz, co skutecznie wybrało moją psyche. Postanowiłem zaryzykować i zupełnie bez presji wszedłem w trudności. Wtedy podczas precyzyjnych wstawień nóg spojrzałem w dół i zauważyłem, jak pochłania mnie wielki biały obłok mgły idący z dołu. Straciłem z oczu znajdującą się niecałe piętnaście metrów niżej Elę, w tej chwili przeszedłem kluczowe trudności spowity gęstym obłokiem. Zaskoczony i oszołomiony doszedłem do łańcucha zjazdowego. Po zjechaniu na ziemię chciałem tylko jak najszybciej zdjąć z siebie mokre ubranie...
Guere d’usure pozostanie dla mnie wyjątkową drogą również dlatego, że stanowi ona w moim wspinaniu wyraźny przełom. Nigdy wcześniej nie byłem w stanie poprowadzić na zimowym wyjeździe drogi trudniejszej niż 8b, ponadto klasyk Claretu prawie poddał się w 2 próbie, kiedy z powodu zima spadłem na ostatnim przechwycie.
Najwartościowsze strącenia:
Guere d’usure 8c 4 próba
Elzevir 8b+ 2 próba
Makossa 7c+ OS
Kilotonique 7c+ OS
Interdit de sejour aux enfoires 7c+ OS
Mat.