..
FOTOBLOG Mateusza Haładaja

56 | 81039
 
 
2012-12-22
Odsłon: 3294
 

Andaluzja i okolice




Krajobraz Andaluzji - gaje oliwne i skały. Fot. Mateusz Haładaj

Pierwsze moje spostrzeżenie po powrocie z Andaluzji to zachwyt ilością skały którą tam zobaczyliśmy. Podejrzewam, że jest jej co najmniej tyle co w Katalonii, ale z pewnością jest dużo mniej wyeksplorowana. Ogródków wspinaczkowych jest wprawdzie bardzo dużo, ale większość z nich to pojedyncze sektory, a nie jak w Katalonii duże rejony z kilkuset drogami. Zdumiewa także duża ilość trudnych dróg zwarzywszy na małą liczbę mocnych wspinaczy. W zasadzie 90% linii z przedziału 8c-9a została otwarta przez jednego gościa…

Faktem jest mały wybór łatwych dróg w trudniejszych sektorach i na odwrót. Stosunkowo trudno pogodzić wspinanie na różnych poziomach w jednym miejscu. Lokalni wspinacze dbają również o to, żeby informacje o najlepszych sektorach nie rozprzestrzeniały się zbyt szybko*. Jedyny kompleksowy przewodnik po Andaluzji autorstwa Davida Munilla dobrze prezentuje się na półce, ale zawarte w nim informacje okazują się mało pomocne, chyba, że ktoś wybiera się do El Chorro…
 

El Chorro i Camino del Rey. Fot. Mateusz Haładaj

Najbardziej znanym miejscem do wspinania na południu jest właśnie El Chorro (o którym innym razem) i to prawdopodobnie jedyny tak duży rejon w tej części Hiszpanii, ale na pewno nie najlepszy… 

Tyle tematem wstępu, poniżej garść subiektywnych odczuć po wizycie w kilku rejonach.

Walencja


Dystans dzielący Katalonię i Andaluzję to bagatela 1000km. Tą podróż postanowiliśmy podzielić na pół i zobaczyć kilka miejsc w okolicy Walencji i Alicante.


Bovedon

Sektor Bovedon koło miejscowości Gandia polecało mi wcześniej wielu wspinaczy. Masywne przewieszenie i kilka łatwiejszych dróg po bokach wcale nie zrobiło na nas dobrego wrażenia – to raczej mały sektor na jedną wizytę, chyba, że ktoś szuka trudnego celu RP. Zagmatwany przebieg dróg (jest ich zaledwie 30) i śliska z natury skała (przypominająca różne nadmorskie rejony) raczej mnie rozczarowały. Podczas delikatnego deszczu przewieszone drogi zrobiły się bardzo śliskie i wilgotne, ale chyba największym zaskoczeniem była duża ilość koziego łajna pod skałą. Znalazło ono nawet odzwierciedlenie w nazwie jednej z dróg: Abracadabra, caca de cabra, która notabene jest jedną z najbardziej stromych 7c+ jakie robiłem…



Gandia - sektor El Bovedon. Fot. Mateusz Haładaj

Drugi sektor położony po przeciwnej stronie należy raczej do gatunku „łatwych i przyjemnych”, ale ostatecznie nie zdecydowaliśmy się go sprawdzić…


Sella

W całym rejonie znajduje się sporo łatwych sektorów z dużym wyborem dróg do 7a. Mnie zainteresowała tylko jedna ścianka – Wild Side. Po zaledwie jednym popołudniu wspinania w tym miejscu mogę śmiało powiedzieć, że to jeden z ciekawszych sektorów jakie widziałem. Znaleźć tu można około 70 dróg w lekkim przewieszeniu w skale znakomitej jakości, po rzeźbie naciekowej i krawądkach. Ponadto samo położenie z dala od cywilizacji wśród gajów migdałowych tworzy miłą wakacyjną atmosferę. Po prostu bomba!
                   

Sella - sektor Wild Side. Fot. Mateusz Haładaj

Warto jest zabrać tutaj dobre buty, bo duża ilość tarciowych stopni nie pozwala zbytnio drzeć na łapach…  Miejscami cienkie kaloryferki przypominają niektóre drogi z Terradets. Udało mi się tu przejść kilka dróg 7c-8a, które na długo zapamiętam - to naprawdę pierwsza liga. Najlepiej trafić pod Wild Side gdy jest zupełnie sucho, bo naturalnie śliska skała ma nienajlepsze tarcie. Nam trafiła się duża wilgotność i z tego powodu wszystkie drogi wydały mi się trudne jak na swoją wycenę… A może po prostu były trudne…?


Chulilla

Obok Cuenca, Chulilla to największy rejon w okolicy i jeden z największych w Hiszpanii. Lokalni wspinacze mówią, że obecnie obitych jest tu ponad 700 dróg (mniej więcej tyle co w Margalef). Problem w tym, że nie ma kompleksowego przewodnika (podobno powstaje), a na miejscu ciężko się ze wszystkim połapać bo sektory rozbite są w kilku kanionach. Chyba najciekawszym miejscem jest mur z sektorami Balconito, Algarrobo, Oasis i dużym wyborem dróg od 6b do 8b+. Dominuje tutaj pionowe lub lekko przewieszone wspinanie po bardzo litej skale, która ma jednak miejscami nienajlepsze właściwości tarciowe. W lewej części muru przeważają nacieki, ale nawet najtrudniejsze drogi nie są mocno przewieszone. Charakter wspinania przypomina Wild Side w Selli, lub Siuranę, ale oferta z łatwiejszymi drogami jest o wiele bogatsza. Rewelacją jest długość dróg, które potrafią osiągać 40m.


Chulilla. Fot. Mateusz Haładaj

Wydaje mi się, ze to jeden z rejonów do którego można wracać wielokrotnie. Cała oprawa - położenie na uboczu, w parku krajobrazowym tworzą  z Chulilla znakomite miejsce na wakacyjny wyjazd (byle nie latem)…



Piękne sektory w Chulilla. Fot. Mateusz Haładaj

Należy pamiętać, żeby nie zostawiać nic w samochodzie, nam niestety ktoś się włamał na parkingu.

Andaluzja (czyli kraina guano**)

Reguchillo

Położony w pobliżu Jaén nasłoneczniony mur pomarańczowego wapienia to jeden z tych sielankowych sektorów z pięknym otoczeniem, krótkim podejściem pod skałę i szerokim zestawem łatwych dróg. Te trudniejsze wiodą zazwyczaj systemem bardzo estetycznych kaloryferów, a jakość skały i właściwości tarciowe są tu doskonałe.
                   

Reguchillo. Fot. Mateusz Haładaj

Większość spośród 200 linii mieści się w przedziale do 7b, dominują małe przewieszenia i płyty, a nacieki przybierają czasem fantastyczne formy.  Obowiązkową dla każdego drogą jest z pewnością Whiplash 7a+ który przypomina raczej chodzenie po drzewach niż wspinanie.



Ela na trójwymiarowym Whiplash 7a+. Fot. Mateusz Haładaj

Warto wspomnieć, że nawet w weekendy nie ma tłumów pod drogami, w okolicy znajduje się kilka innych sektorów (opisanych w lokalnym przewodniku po Jaén).

Otiñar

Osobiście uważam Otiñar za najciekawszy sektor w Andaluzji. Już na pierwszy rzut oka masywnie wywieszona pochylnia z dużą ilością stalaktytów i kaloryferów robi znakomite wrażenie. Drogi są tu dosyć zróżnicowane, ale dominuje rzeźba naciekowa, która bardzo przypomina Kalymnos – można wchodzić na stalaktyty, sunąć po rurkach lub skakać po blobach wystających ze skały!  Śmiało mogę powiedzieć, że Otiñar oferuje najbardziej trójwymiarowe wspinanie jakiego kiedykolwiek próbowałem (może z wyjątkiem jednej drogi we Francuskim Ardeche - Welcome to Disneyland)…



Otinar. Fot. Mateusz Haładaj

Cały sektor z 70 drogami dzieli się na trzy części, które nieco różnią się charakterem wspinania. Brakuje dróg rozgrzewkowych, jest ich zaledwie kilka i nie należą do najpiękniejszych. W zasadzie ładne wspinanie zaczyna się od 7b, ale to i tak nieźle w porównaniu z innymi ekstremalnymi sektorami w tym regionie. Na szczęście 5 minut jazdy samochodem w kierunku Jaén znajduje się sektor Salto de la cabra i Pared negra (ten pierwszy z łatwiejszymi propozycjami).        
           


Lewa pochylnia w Otinar. Fot. Mateusz Haładaj

Niestety Otiñar ma jedną sporą wadę, która jak się okzuje często daje się we znaki. We wcześniejszych latach „zadaszenie” było wykorzystywane przez właściciela jako schronienie dla owiec, stąd duża ilość bobków pod skałą. Początkowo bardzo nas to odpychało, ale po jednym dniu da się przyzwyczaić do niekomfortowego podłoża i unikać z nim kontaktu. Na szczęście skała raczej nie przecieka (mimo dużej ilości nacieków), a łajno pod skałą pozostaje suche i nie śmierdzi. Na pewno duża płachta brezentowa, którą dysponowaliśmy uratowała sytuację. Słyszałem również, że we wcześniejszych latach występowały tu pchły (!) To także problem kilku innych sektorów i miejscowa specyfika wynikająca z dużej ilości zwierząt hodowlanych w okolicy. Po rozmowie z lokalnymi wspinaczami sądzę, że jest to jednak rzadki problem i może występować podczas upałów, czyli głównie w sezonie nie wspinaczkowym…



Przewieszenie dochodzące do 45 m w Otinar. Fot. Mateusz Haładaj

Samo miejsce poza wspomnianą przypadłością jest niezwykle urokliwe i położone z dala od cywilizacji. Co ciekawe w większości rejonów spanie na dziko jest dozwolone (byle nie na terenie prywatnym), a w pobliżu Otiñar znajduje się tzw. Zona recreativa doskonała do noclegu. Opisywany sektor znajduje się na terenie prywatnym i należy respektować panujące tu zasady (unikanie wprowadzania psów i parkowanie umożliwiające przejazd).


Poloria

Jadąc autostradą z Jaén do Granady można zauważyć po prawej stronie pomarańczową pochylnię poprzecinaną estetycznymi naciekami. Intuicyjny dojazd pozwolił nam bez problemu trafić pod ten ciekawy sektor. Mimo, że był to dzień okropnej zlewy lokalni wspinacze wiedzieli, że ściana łatwo nie zamaka. Bardzo żałuję, że nie mieliśmy okazji wspiąć się w tym miejscu, bo niektóre spośród 30 dróg wyglądały na prawdę imponująco. Jedynie pobliska autostrada i ślady ptasiego guana mogą stanowić przeszkodę w wymarzonym wspinaniu.   


  
Sektor Poloria. Fot. Ela Miśkiewicz

Archidona

Grota znacznych rozmiarów położona w rejonie Malagi robi fantastyczne wrażenie - jest to miejsce, które większość wspinaczy kojarzy z imponującą drogą Orujo i wyczynami Bernabe Fernandeza. Faktycznie potencjał do tworzenia dużych trudności jest tu bardzo duży, a jakość wapienia znakomita. Niestety wszystkie nacieki zamakają po deszczu, a brakuje dróg bez kaloryferów. Myślę, że drogi o trudnościach 8c-c+ oferują najlepszą jakość wspinania. Bardzo mało jest dróg do 8a, a pobliskie sektory z łatwymi propozycjami nie należą do atrakcyjnych.



Cueva de Archidona. Fot. Mateusz Haładaj

O ile wielkie połacie masywnie wywieszonej skały z doskonałą szatą naciekową przyprawiają o szybsze bicie serca, to ilość owczego i ptasiego łajna pod skałą przyprawia o wymioty. My mieliśmy nieszczęście odwiedzić grotę po deszczu, gdy wszystko zamieniło się w jeden wielki cuchnący syf. Podczas dużej wilgotności nawet płachta i klosze by nie pomogły, chociaż wierzę, że kiedy jest całkiem sucho odbiór tego miejsca jest zupełnie inny. Lokalni wspinacze w końcu jakoś sobie dają radę…



Archidona. Fot. Mateusz Haładaj

Poza śmierdzącym problemem Archidona jest niewątpliwie perełką Andaluzji. Co ciekawe charakter tutejszego wspinania jest zupełnie inny niż w Santa Linya i chyba bardziej zbliżony do Kalymnos…


Cueva de la Chica

Główna grota w Archidonie nie dała nam szans (wytrzymaliśmy 1,5 godziny), ale kolejnego dnia dotarliśmy do pobliskiego sektora Cueva de la Chica – mniejszej groty z kilkoma znakomitymi drogami. Mimo, że większość dróg była kompletnie zalana, to propozycje z przedziału 8a-8b wyglądały na wyjątkowo ciekawe. Na pewno warto spróbować.



Cueva de la Chica. Fot. Mateusz Haładaj


Loja

Jedną z bardziej znanych i cenionych miejscówek w okolicy jest położona niedaleko Archidony, Loja. Cały rejon składa się z kilku mniejszych sektorów, my dotarliśmy pod najbardziej okazały sektor Asombrao. Mimo, że nie udało się wbić w żadną drogę w centralnej części ściany, która poprzecinana jest pięknym systemem kaloryferów, sektor raczej nie powala na kolana. Wiele dróg ma poprawiane lub betonowane chwyty, a te łatwiejsze nie wyglądają estetycznie. Z pewnością spośród dużego wyboru dróg i sektorów da się wyłuskać te najfajniejsze…



Loja. Fot. Mateusz Haładaj


Villanueva del Rosario

Po obejrzeniu filmu z Adamem Ondrą miałem duże oczekiwania wobec tego miejsca. Morze pięknego pomarańczowego wapienia poprzecinanego naciekami  prezentowało się znakomicie, a do tego wielka przestrzeń rozpościerająca się spod skały budowała wrażenie niedostępności. Na żywo sektor Chilam prezentuje się równie dobrze, ale nie jest tak ogromny jak by się mogło wydawać. W najciekawszej, środkowej części linie osiągają 35m długości, a najdłuższa - słynna Chilam Balam to w zasadzie trawers całej ściany.



Sektor Chilam. Fot. Mateusz Haładaj

Mimo pewności, że po wielkiej zlewie nie ma szans na wspinanie w Rosario (wszystko przecieka***), warto było tutaj zajrzeć choćby z ciekawości. Skała ma tu niezwykle estetyczny pomarańczowy kolor, a widok na wioskę i gaje oliwne tworzy znakomitą oprawę. Faktycznie stoma pochylnia pełna najróżniejszych tufek i krawądek musi być jednym z najlepszych sektorów w Hiszpanii (i w Europie), zwłaszcza od poziomu 8a w górę.



Sektor Chilam w Rosario. Fot. Mateusz Haładaj

Wybierając się pod ścianę po deszczu warto wiedzieć, że pokonanie kilkunastometrowej połogości z której startują drogi może być niebezpieczne. Mnie zejście z plecakiem zajęło dobrych kilkanaście minut z duszą na ramieniu…


Andaluzja - znowu oliwki... Fot. Mateusz Haładaj

*Ostatecznie muszę przyznać, że mieliśmy bardzo dobre doświadczenia z lokalnymi wspinaczami (poza jednym wyjątkiem), którzy bardzo chętnie dzielili się informacjami o okolicznych miejscówkach. Autor lokalnego przewodnika po Jaén chętnie wrysował nam kilkadziesiąt nowych linii i pokazał nowe sektory, zaznaczając przy tym, że w najbliższym czasie nie ukarze się nowa edycja topo. Ot, taka lokalna specyfika...

**Podczas rozmowy jeden z czołowych wspinaczy z Jaén, który dowiedział się, że przyjechałem z Santa Linya, powiedział mi: „Santa Linya es mierda” (Santa Linya to gówno)… Pomyślałem sobie wtedy, że muszą tu mieć w takim razie znacznie lepsze skały… Jak się miało później okazać  określenie „mierda” z lokalnej perspektywy było wyjątkowo nietrafione.

***Planując wyjazd do Andaluzji warto sprawdzić długoterminową prognozę pogody i prześledzić historię opadów, bo niestety większość sektorów zamaka po deszczu i nie ma alternatywy. Najdłużej pozostają suche Otiñar i Poloria, a także niektóre sektory w El Chorro. Płachta brezentowa i kalosze mogą się przydać, a długie ekspresy na pewno pomogą…

Południe Hiszpanii to z pewnością jedno z najlepszych miejsc do wspinania w Europie.
 
 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd